60. ,,Pozdrowienia z Rosji'' - czyli drugie spotkanie z Bondem.
źródło: gry-online.pl |
źródło: filmweb.pl |
źródło: amazon.com |
Tytuł: ,,Pozdrowienia z Rosji''
Reżyseria: Terence Young
Gatunek: sensacyjny
Premiera: 1963
Czas trwania: 1h 55 min.
James Bond: Sean Connery
Dziewczyna Bonda: Daniela Bianchi
Na początek ( to będzie stały element ) prezentuję wam moją: czołówkę. Tak jak podkreślałam przy okazji pierwszego filmu z Bondem, warto mieć czasem coś swojego.
Większość osób uważa, że ,,Pozdrowienia z Rosji'' to najlepszy film o przygodach Bonda. Czy podzielam tą opinię? Chyba nie do końca. Obiecuję wam, że po serii z Seanem Connerym - jak i po pozostałych aktorach wcielających się w agenta 007 ( oprócz filmu ,,W tajnej służbie Jej Królewskiej Mości'' ze względu na to, że George Lazenby wcielił się Bonda tylko raz ) pojawi się małe podsumowanie, z którego dowiecie się, jaka przygoda podobała mi się najbardziej, która kobieta Bonda była najlepsza i który z przeciwników Jamesa był najgroźniejszy.
Już dobrze dobrze, przechodzę do recenzji....
Drugie zadanie Bonda polega na eskortowaniu radzieckiej Agentki i przejęciu kontroli nad maszyną dekodującą zwaną Lektorem. W ślad za 007 i jego towarzyszką ,,podąża'' agent nr 1 organizacji WIDMO - Ernst Stavro Blofeld. Chce on zdobyć Lektora, by sprzedać go Rosjanom i jednocześnie pomścić Doktora NO - czy mu się uda - przekonacie się oglądając film.
Film otwiera, krótka sekwencja - Donald Grant ( blond osiłek ) zabija Jamesa Bonda. W pierwszej chwili zamarłam, jednak okazało się, że to pomyłka. Jeden z agentów przebrał się za Bonda, aby Donald miał większą motywację do treningów ( tak mi się przynajmniej wydaje ).
Film zaczyna się tak naprawdę od partyjki szachów, która ma miejsce w Wenecji pomiędzy Kanadyjczykiem a Czechem Kronsteenem ( w tej roli Polak Vladek Scheybal ). Po ukończonym meczu poznajemy przeciwników Bonda - jest to Blofeld ( postać nie została pokazana w całości ), wyżej wymieniony Donald oraz Rosa Klebb. Nie będę bawiła się w szczegóły. Przygody Bonda są dość znane i nieświadomie mogłabym się wygłupić dodając lub omijając jakiś szczegół. Zapraszam zatem do małego podsumowania.
Już dobrze dobrze, przechodzę do recenzji....
Drugie zadanie Bonda polega na eskortowaniu radzieckiej Agentki i przejęciu kontroli nad maszyną dekodującą zwaną Lektorem. W ślad za 007 i jego towarzyszką ,,podąża'' agent nr 1 organizacji WIDMO - Ernst Stavro Blofeld. Chce on zdobyć Lektora, by sprzedać go Rosjanom i jednocześnie pomścić Doktora NO - czy mu się uda - przekonacie się oglądając film.
Film otwiera, krótka sekwencja - Donald Grant ( blond osiłek ) zabija Jamesa Bonda. W pierwszej chwili zamarłam, jednak okazało się, że to pomyłka. Jeden z agentów przebrał się za Bonda, aby Donald miał większą motywację do treningów ( tak mi się przynajmniej wydaje ).
Film zaczyna się tak naprawdę od partyjki szachów, która ma miejsce w Wenecji pomiędzy Kanadyjczykiem a Czechem Kronsteenem ( w tej roli Polak Vladek Scheybal ). Po ukończonym meczu poznajemy przeciwników Bonda - jest to Blofeld ( postać nie została pokazana w całości ), wyżej wymieniony Donald oraz Rosa Klebb. Nie będę bawiła się w szczegóły. Przygody Bonda są dość znane i nieświadomie mogłabym się wygłupić dodając lub omijając jakiś szczegół. Zapraszam zatem do małego podsumowania.
Tabela plusów i minusów:
Plusy
|
Minusy
|
- Sean Connery jako odtwórca Bonda
|
- zabrakło mi
słynnego: ,,Bond James Bond’’;
|
- Dziewczyna
Bonda - piękna, urokliwa Daniela
Bianchi moim zdaniem pasowała do Jamesa;
|
- Bond z tego co
pamiętam poił się tylko kawą – a gdzie martini chciałoby się zapytać;
|
- gadżet w
postaci walizki (z chęcią bym taką zaadoptowała);
|
- sceny miłosne –
z pocałunkami jest już lepiej, jednak scenom
łóżkowym brakuje pikanterii;
|
- osoby
utrudniające pracę agentowi 007 czyli
Rosa i Donald – jak najbardziej na plus (przeciwnicy na miarę Bonda) – nie
uwzględniam tutaj Blofelda, z uwagi na to, że było go zbyt mało w filmie;
|
|
- ukłon w stronę
Polski (pojawienie się polskiego aktora Vladka Sheybala ).
|
Ciekawostki:
- Tuż po sekwencji początkowej w każdym filmie ( oprócz Doktora NO ) pojawia się tzw. sekwencja przedtytułowa poprzedzająca napisy początkowe. Zazwyczaj sekwencja ta ukazuje agenta 007 kończącego jakąś misję, przed objaśnieniem misji głównej, o której będzie mowa w filmie. Nieraz zadanie Bonda z sekwencji nie ma nic z wspólnego z późniejszą akcją;
- Po sekwencji przedtytułowej pojawia się czołówka. Stanowi ona zwykle artystyczny popis pełen sylwetek nagich lub półnagich kobiet, tańczących, skaczących i strzelających z broni. Podczas wyświetlania czołówki w tle brzmi główna piosenka filmowa, śpiewana zazwyczaj przez artystę popularnego w danym momencie;
- Scena, w której Bond ścigany jest przez helikopter została zainspirowana przez scenę z ,,Północ-północny zachód'' Alfreda Hitchcocka;
- Pułkownik Rosa Klebb to postać oparta na rzeczywistej pani pułkownik o której Ian Fleming napisał kiedyś w "Sunday Times";
- Podczas kulminacyjnej gonitwy na gondoli można zauważyć kobietę w czerwonej sukience. Jest to żona reżysera Terenca Younga;
- Urządzenie Lektor zostało zainspirowane ściśle tajnym urządzeniem Ultra Network, z którym Ian Fleming pracował podczas II Wojny Światowej nad rozszyfrowywaniem Enigmy.
Błędy:
- Kiedy Bond wychodzi z lotniska w Istambule przechodzi przez krajowy terminal, a przecież przyleciał z Wielkiej Brytanii;
- Bond nie zakręca kurka wanny kiedy wychodzi i spotyka Tatianę w jego łóżku. Woda powinna zalać całe pomieszczenie;
- Na łodzi Bonda są tylko 4 beczki gazoliny, jednak kiedy pokazywane są ujęcia wybuchu jest ich znacznie więcej.
Książka a film.
Być może tylko ja tak na to reaguję, ale książki o przygodach Agenta 007 nie podobają mi się. Bond w filmie jest męski, nieustraszony a w książce mam wrażenie, że wielu rzeczy się boi. Nie chce jednak tak do końca przekreślać wersji papierowej przygód Jamesa, bo trafiłam na kilka ciekawych fragmentów, którymi chcę się z wami podzielić.
Fragment 1:
,,Tego ranka kończąc śniadanie na miodzie, Bond uświadomił sobie bezpośredni powód swojego letargu i marnego samopoczucia. Przede wszystkim Tiffany Case, jego miłość przez tyle szczęśliwych miesięcy, porzuciła go....'' - od kiedy to Bond przeżywa rozstania miłosne??
Fragment 2 :
,,Śniadanie było jego ulubionym posiłkiem w ciągu dnia. Zawsze jednakowe, ilekroć przebywał w Londynie. Składało się z bardzo mocnej kawy od De Bry przy New Oxford Street, parzonej w amerykańskim ekspresie Chemen, której wypijał po dwa duże kubki, czarnej i bez cukru. Jedno jajko w granatowym kieliszku ze złotym paskiem u góry, musiało być gotowane równo przez jedną trzecią minuty. Bardzo świeże, brązowe i nakrapiane od francuskich kur odmiany Marans... ( Bond nie znosił białych jajek )''. Przytoczyłam ten fragment, ponieważ za dużo moim zdaniem w książce znajdowało się tego typu szczegółów, które zwyczajnie mnie nudziły.
To by było na tyle. Tak sobie myślę, że te moje pseudo recenzje Bondowskie całkiem zgrabnie mi wychodzą,jednak Zelonej Małpie wychodzi to o wiele lepiej. Zatem nie pozostaje mi nic innego jak zaprosić was na jej bloga oraz randkę z Bodnem w Pozdrowieniach z Rosji.
Być może tylko ja tak na to reaguję, ale książki o przygodach Agenta 007 nie podobają mi się. Bond w filmie jest męski, nieustraszony a w książce mam wrażenie, że wielu rzeczy się boi. Nie chce jednak tak do końca przekreślać wersji papierowej przygód Jamesa, bo trafiłam na kilka ciekawych fragmentów, którymi chcę się z wami podzielić.
Fragment 1:
,,Tego ranka kończąc śniadanie na miodzie, Bond uświadomił sobie bezpośredni powód swojego letargu i marnego samopoczucia. Przede wszystkim Tiffany Case, jego miłość przez tyle szczęśliwych miesięcy, porzuciła go....'' - od kiedy to Bond przeżywa rozstania miłosne??
Fragment 2 :
,,Śniadanie było jego ulubionym posiłkiem w ciągu dnia. Zawsze jednakowe, ilekroć przebywał w Londynie. Składało się z bardzo mocnej kawy od De Bry przy New Oxford Street, parzonej w amerykańskim ekspresie Chemen, której wypijał po dwa duże kubki, czarnej i bez cukru. Jedno jajko w granatowym kieliszku ze złotym paskiem u góry, musiało być gotowane równo przez jedną trzecią minuty. Bardzo świeże, brązowe i nakrapiane od francuskich kur odmiany Marans... ( Bond nie znosił białych jajek )''. Przytoczyłam ten fragment, ponieważ za dużo moim zdaniem w książce znajdowało się tego typu szczegółów, które zwyczajnie mnie nudziły.
To by było na tyle. Tak sobie myślę, że te moje pseudo recenzje Bondowskie całkiem zgrabnie mi wychodzą,jednak Zelonej Małpie wychodzi to o wiele lepiej. Zatem nie pozostaje mi nic innego jak zaprosić was na jej bloga oraz randkę z Bodnem w Pozdrowieniach z Rosji.
Komentarze
Prześlij komentarz