140. 15 - lecie Kabaretu Skeczów Męczących.
Szczerze powiedziawszy, nie miałam w planach tego wpisu. Obiecałam sobie, że nie będę relacjonować wydarzeń z występów kabaretowych. Jak wiecie, moje wpisy w zdecydowanej większości pisane są pod wpływem emocji. Nieraz są one potrzebne, innym razem lepiej byłoby gdyby się nie pojawiły. Tak jest również przy okazji występów kabaretowych. Wiele razy, w tego typu relacjach za bardzo się uzewnętrzniałam, dzieląc się zakulisowymi spotkaniami z kabareciarzami. Oczywiście, nie będę tutaj obłudna - zależało mi na tym, by osoby które czytają daną wypocinę zazdrościły mi. Nie słuchałam rad innych osób, które jasno i wyraźnie dawały mi do zrozumienia, bym od tego odeszła. Tak naprawdę sama sobie szkodziłam. Każde wspomnienie, którym dzielimy się z większym gronem osób, tak naprawdę nie jest już nasze. W tej kwestii chyba jednak powinniśmy zostać w pewnym sensie samolubni. Z drugiej jednak strony, gdybym nie dodawała czegoś od siebie, nie byłabym do końca sobą. Otóż pójdę na pewien kompromis. Podzielę się z wami taką dawką emocji, abyście mieli jakiś ogląd sytuacji, a jednocześnie nie będzie to ingerencja w osoby trzecie. Taaa... Jak zwykle musiałam pofilozofować. Na starość zapiszę się na Uniwersytet Trzeciego Wieku, by ukończyć studia filozoficzne. ;) Dobra, dosyć tego dobrego, czas na relację z wydarzenia, o którym mowa.
Przeglądając pocztę elektroniczną któregoś dnia, natrafiłam na informację o występie Kabaretu Skeczów Męczących w okolicy. Pierwsza myśl - jedziemy. Druga i trzecia, nie były już tak optymistyczne. Po pierwsze, dawno nie brałam udziału w takim wydarzeniu, a jak wiecie tego typu imprezy zawsze mnie stresują.Po drugie, w hali do której miałam pojechać ostatni raz widziałam się w pełnym składzie z Kabaretem Paranienormalni. No i wiecie, normalnie w świecie taka tęsknota mnie ogarnęła, za tym co było, a czego aktualnie nie ma. Jednak czasem trzeba słuchać głosu serca i załatwiać pewne sprawy od razu. Nie wiadomo co przyniesie kolejny dzień. Po przemyśleniu swoich rozterek, postanowiłam, że trzeba stare miejscówki na nowo zaznaczyć pozytywnym akcentem. Udało się to założenie wykonać w 100%.
W momencie zajęcia miejsca na hali, nie czułam niczego. Emocje z każdą minutą wzrastały, wraz z pojawieniem się kabaretu na scenie. Każdy skecz dostarczył mi dużej dawki uśmiechu. Szanuję prośbę organizatorów dotyczącą zakazu robienia zdjęć podczas spektaklu, więc żadnego tutaj nie wstawię. Poniżej wspomnę w kilku zdaniach o skeczach jakie kabaret zaprezentował na scenie.
Prawie wszystkie skecze oprócz ,,Potopu reaktywacji'' posiadały odświeżoną formę. ,,Psychiatryk'' co jakiś czas jest aktualizowany, by na bieżąco pan Adamczyk mógł komentować bieżące tematy z kraju i ze świata. ,,Dawaj auto'' to lustrzane odbicie skeczu ,,Dawaj rentę''. Jak widać, zmienia się tylko rzeczownik, co absolutnie nie umniejsza znaczenia tej scenki. Moja przygoda z kabaretem zaczęła się właśnie od dialogu dotyczącego renty, ale wypożyczenie auta również powoduje u mnie wiele uciechy. Na scenie pojawił się również Śruba - mimo, że nie jest to moje ulubione wcielenie Jarka (to samo wrażenie miałam w momencie kiedy Igor przeobrażał się w Mariolkę) to jednak darzę tą postać wielkim sentymentem. Odświeżona została również forma gry Teletrwam. Oprócz standardowego hasła, pojawiło się kilka innych zagadek, co ubarwiło cały skecz.
Prawie wszystkie skecze oprócz ,,Potopu reaktywacji'' posiadały odświeżoną formę. ,,Psychiatryk'' co jakiś czas jest aktualizowany, by na bieżąco pan Adamczyk mógł komentować bieżące tematy z kraju i ze świata. ,,Dawaj auto'' to lustrzane odbicie skeczu ,,Dawaj rentę''. Jak widać, zmienia się tylko rzeczownik, co absolutnie nie umniejsza znaczenia tej scenki. Moja przygoda z kabaretem zaczęła się właśnie od dialogu dotyczącego renty, ale wypożyczenie auta również powoduje u mnie wiele uciechy. Na scenie pojawił się również Śruba - mimo, że nie jest to moje ulubione wcielenie Jarka (to samo wrażenie miałam w momencie kiedy Igor przeobrażał się w Mariolkę) to jednak darzę tą postać wielkim sentymentem. Odświeżona została również forma gry Teletrwam. Oprócz standardowego hasła, pojawiło się kilka innych zagadek, co ubarwiło cały skecz.
Jeżeli chodzi zakulisowe spotkanie - sadząc po zdjęciu było udane. :) Atmosfera jaka panuje po takich występach jest dość szczególna. Chłopaki z KSM znani są z tego, że ich kontakt z fanami jest bardzo dobry. W naszym wypadku również tak było. Odczekałyśmy z siostrą, aż tłum ludzi się rozejdzie, co pozwoliło nam na dłuższą wymianę zdań. Pierwszy raz tak naprawdę nie czułam tremy zaczynając rozmowę. Wręcz przeciwnie, towarzyszyło mi bardzo dużo podekscytowanie całą tą sytuacją. Może to związane było z tym, że to właśnie moja siostra jest jakby to powiedzieć, bardziej związana z tym kabaretem. Brała jakiś czas temu udział w jednym ze skeczów, co jakby ułatwiło nam rozpoczęcie dialogu. Nie chcę wchodzić tutaj w szczegóły, bo jak już wspomniałam powyżej, trzeba czasem zachować pewne rzeczy dla siebie.
Z pewnością świetne doświadczenie. Fajnie:)
OdpowiedzUsuńDziękuję za komentarz :)
Usuń