264. Podsumowanie książkowe - marzec 2020
W marcu udało mi się przeczytać 17 książek.
Najmilej wspominam przygodę z Ciszą białego miasta, Stażystką i Ostatnim dzieckiem.
Najbardziej zawiodłam się na Uniesieniu Kinga.
Oto pełna lista:
1. (35) Ostatnie dziecko Sebastian Fitzek Wydawnictwo Amber
2. (36)Stażystka Alicja Sinicka Wydawnictwo Wydawnictwo Kobiece
Jeżeli jesteście na bieżąco z moimi recenzjami, dobrze pamiętacie, że moje pierwsze spotkanie z panią Alicją nie należało do udanych. Oczy wilka nie sprostały moim oczekiwaniom. To poniekąd spowodowało, że nie bardzo miałam ochoty sięgać po Stażystkę, mimo iż mówiło się o niej dobrze. W podjęciu decyzji pomógł mi niemiecki pisarz. Jemu też po dość słabej historii dałam drugą szansę i nie żałuję. A jak było tym razem? Bez dwóch zdań dawanie drugich szans się opłaca.
Najmilej wspominam przygodę z Ciszą białego miasta, Stażystką i Ostatnim dzieckiem.
Najbardziej zawiodłam się na Uniesieniu Kinga.
Oto pełna lista:
1. (35) Ostatnie dziecko Sebastian Fitzek Wydawnictwo Amber
Pamiętacie jak bardzo byłam wściekła na Fitzka za ,,Prezent''? Straszyłam siebie i jego, że do końca roku żadna książka spod jego pióra nie wpadnie w moje ręce. Teraz mogę stwierdzić bez ogródek: nie strasz nie strasz bo się .... Mam słabość do thrillerów Sebastiana i wierzę głęboko w jego twórczość co skłoniło mnie do przeczytania tytułu Ostatnie dziecko. Danie drugiej szansy spowodowało, że stać mnie jedynie na powiedzenie: kocham cię Fitzek. Dlaczego? Przekonacie się poniżej sami.
Do głównego bohatera powieści Roberta Sterna, prawnika zgłasza się koleżanka z dziesięcioletnim chłopcem, który twierdzi, że 15 lat temu zabił człowieka. Początkowo nikt nie traktuje tego poważnie do czasu kiedy chłopiec wskazuje miejsce zbrodni, opisuje dokładnie jej przebieg i wskazuje narzędzie zbrodni. Gdyby tego było mało dzieciak twierdzi, że zabił jeszcze kilka innych osób. Co jest grane? Czy rzeczywiście jest możliwym by zabójcą był chłopiec? A może zagadka jest jednak bardziej skomplikowana?
Opis mnie na początku trochę odstraszał, bo sądziłam, że będę miała do czynienia z science-fiction. Na szczęście okazało się, że przyszło mi się zmierzyć z rasowym thrillerem, który na początku był totalnie abstrakcyjny. I właśnie to było jego największym atutem. W historię wsiąka się praktycznie od razu. Ciekawość nie zostaje zaspokojona przez dłuższy czas i człowiek naprawdę ma problem z tym czy wierzyć w winę chłopaka czy też nie. Fitzek naprawdę się tutaj spisał i popisał swoją umiejętnością wyobraźni wykraczającą czasem poza granicę, jednocześnie posiadającą realne umiejscowienie. Minimalnie (nie byłabym sobą gdyby coś mi się nie spodobało) zawiodło mnie zakończenie. Nie no może nie tyle zawiodło, co inaczej je sobie wyobrażałam. Ode mnie solidne 9/10.
Jeżeli jesteście na bieżąco z moimi recenzjami, dobrze pamiętacie, że moje pierwsze spotkanie z panią Alicją nie należało do udanych. Oczy wilka nie sprostały moim oczekiwaniom. To poniekąd spowodowało, że nie bardzo miałam ochoty sięgać po Stażystkę, mimo iż mówiło się o niej dobrze. W podjęciu decyzji pomógł mi niemiecki pisarz. Jemu też po dość słabej historii dałam drugą szansę i nie żałuję. A jak było tym razem? Bez dwóch zdań dawanie drugich szans się opłaca.
Klaudia Neter potrzebuje w dość krótkim czasie odłożyć sporą sumę pieniędzy
potrzebną na rozkręcenie siłowni. Przeglądając oferty pracy natrafia na ciekawy
staż w Oławie w firmie Marka Skalskiego. Spore wynagrodzenie, dość niecodzienne
wymagania jednocześnie kuszą i niepokoją dziewczynę, która w ostateczności
decyduje się na tę pracę. Podczas pierwszych tygodni odbywania stażu Klaudia
odkrywa, że jej poprzedniczki nie żyją. Ich śmierć wg policji była przypadkowa,
jednak kobieta zaczyna obawiać się o swoje życie. Znaleziony zakrwawiony
łańcuszek w biurze, głuche telefony, anonimy z groźbami - to wszystko powoduje,
że Klaudia zaczyna się bać. Kto chce ją przestraszyć? Zazdrosna żona szefa,
współpracownik zabiegający o jej względy, a może sam szef, który chętnie
zaopiekuje się wystraszoną pracownicą.
Czytanie tej książki sprawiło mi sporo radośni. Dawno, a nawet zaryzykowałabym
stwierdzenie, że nigdy nie spotkałam się z takim progresem jaki zauważyłam
między jedną a drugą przeczytaną książką danego autora. Językowo,
stylistycznie, fabularnie - autorka uwiodła mnie przedstawioną historią. W tej
książce nie ma przypadków. Wszystko jest umiejętnie wyważone. Kryminał w
połączeniu z sensacją nadawały tempa akcji. To co mi się najbardziej podobało
to zmysłowość połączona z nienachalną nutką erotyki. Gratuluję dobrze wykonanej
pracy. Ode mnie 9/10.
3. (37) Szósta ofiara Gregg Olsen Wydawnictwo Prószyński i S-ka
Na Szóstą ofiarę trafiłam dość przypadkowo w bibliotece. Ostatnio staram się sięgać po książki nie znanych mi dotąd autorów. Lee Child poniekąd pomógł mi w podjęciu decyzji dzięki swojej okładkowej opinii. Czy miał rację pisząc, że ten kryminał zmrozi mi krew w żyłach?
Na Szóstą ofiarę trafiłam dość przypadkowo w bibliotece. Ostatnio staram się sięgać po książki nie znanych mi dotąd autorów. Lee Child poniekąd pomógł mi w podjęciu decyzji dzięki swojej okładkowej opinii. Czy miał rację pisząc, że ten kryminał zmrozi mi krew w żyłach?
Jak tytuł książki wskazuje mamy
do czynienia z sześcioma ofiarami. Ktoś porywa przypadkowe kobiety,
przetrzymuje je, traktuje w dość brutalny sposób, po czym je zabija. Policja z
każdym kolejnym morderstwem jest coraz dalej od złapania sprawcy, który wybiera
swoje ofiary dość przypadkowo. Czy szósta ofiara rzeczywiście będzie tą ostatnią? Należę do grona tych osób, które
nie lubią ujawniana sprawcy na początku. Wolę prowadzić śledztwa na równi z
detektywami. W tej konkretnej pozycji ujawniono mordercę od razu, czytelnikowi
pozostało jedynie czekać, aż służby trafią na jego ślad. Sama jestem tym
zdziwiona, ale taki obrót spraw mi nie przeszkadzał. Wręcz przeciwnie. Było w
nim coś intrygującego. Pewnie to zasługa postaci. Zarówno sprawca jak i
policjanci prowadzący śledztwo byli dobrze rozpisani. Spędziłam naprawdę
przyjemny czas obcując z tym kryminałem. Ode mnie 7/10.
4. (38) Nie odpisuj Marcel Moss Wydawnictwo Filia
Po książkę Nie odpisuj sięgnęłam ze względu na opis. Jest to jeden z pierwszych czynników, który decyduje czy skuszę się na daną pozycję. Tym razem niestety moja opisowa intuicja mnie zawiodła. Ale o tym poniżej.
Po książkę Nie odpisuj sięgnęłam ze względu na opis. Jest to jeden z pierwszych czynników, który decyduje czy skuszę się na daną pozycję. Tym razem niestety moja opisowa intuicja mnie zawiodła. Ale o tym poniżej.
W książce mamy do czynienia z
trójką bohaterów. Agata jest pewną siebie kobietą, realizującą się w pracy
zawodowej. W sferze prywatnej natomiast znęca się fizycznie i psychicznie nad
swoim mężem Michałem. Martyna prowadzi profil społecznościowy, na którym
internauci dzielą się z nią swoimi problemami. To pozwala jej utrzymać się w
pionie, ponieważ na co dzień kobieta lubi zaglądać do kieliszka. Pewnego dnia
podczas jednego z zakrapianych wieczorów umieszcza na swoim portalu list pełen
żalu do swojego chłopaka Damiana. Odpowiada na niego Michał, który obecnie jest
już pod ścianą i szuka pomocy u kogokolwiek.
Wirtualny dialog między tą dwójką uruchomi ciąg wydarzeń, którego
konsekwencje odczuje kilka osób.
Pomysł na fabułę bardzo dobry.
Historia intrygująca, zawierające w sobie nieco thrillera, momentami szokująca.
Wszystko pięknie, fajnie, tylko ja nie do końca kupiłam ten format w takim
wydaniu jaki został mi przedstawiony. Była zmęczona i momentami zirytowana tym,
że co 2-3 strony następowała zmiana narracji. Dla mnie to wszystko za szybko
następowało. Mimo tej szybkości akcja i tak nabiera tempa dopiero gdzieś w
połowie, więc no trochę szkoda tych niby przyśpieszających przeskoków. Wydaje
mi się, że ja jednak w thrillerze psychologicznym szukam czegoś innego. Ode
mnie za tę historię 6/10.
5. (39)Darknet Ursula Poznanski, Arno Strobel Wydawnictwo Mando
Wzięłam sobie ostatnio na warsztat książkę znanego już duetu pisarskiego z książki pt. Nieznajomi Poznanski - Strobel. Nadrobię ich pierwszą książkę niebawem mam nadzieję, ale zdecydowałam się najpierw na Darknet, ponieważ opis mnie bardzo mocno zaintrygował. A wobec takiego poczucia jestem bezbronna. W internecie osoba posługującą się nickiem Trajan prowadzi głosowanie. Publiczność może zdecydować kogoś wśród 4 nominowanych osób spotka śmierć. Na miejsce pierwszego morderstwa udaje się komisarz Daniel Buchholz. Oprócz zwłok na miejscu przestępstwa pojawi się jego nowa partnerka Nina Salomon. Czy dwójce policjantów, którzy od początku skaczą sobie do gardła uda się powstrzymać internetowego szaleńca? Kupiłam tę historię za dwie rzeczy. Pierwsza z nich to pomysł na fabułę opierający się na internetowych zagrywkach. Jestem człowiekiem starej daty i dla mnie internet (mimo iż mam Facebooka więc żyje) nadal pozostaje czarną magią. Można mnie, nawet mocno kantując porwać w ten świat, a ja nie będę miała za wiele do powiedzenia pod względem merytorycznym. Druga rzecz pozytywna to para policjantów. Uwielbiam duety mieszane, zwłaszcza kiedy między nimi iskrzy. Czasem można przesadzić i wątek pary może nad odciągnąć od śledztwa, ale tym razem to na szczęście nie miało miejsca. Ubolewam nad jednym jeżeli chodzi o tę książkę. Brakowało mi mocniejszych akcentów. Takiego wiecie, mocnego kopa. Gdyby w głosowaniu wygrała np. dziewczynka (bez obawy to nie spojler) myślę że to widowisko jeszcze lepiej oglądałoby się w mojej głowie. Tak już mam, że wolę kiedy autor bądź autorzy książkowo mnie sponiewierają. Zwłaszcza w kryminałach bądź thrillerach. A tu mi tego zabrakło. Niemniej jednak 7/10 się należy.
6. (40) Wkręceni Steve Cavanagh Wydawnictwo Albatros
Przed przeczytaniem książki Steve’a słowo wkręceni kojarzyło mi się z przezabawną polską komedią w której zobaczyć można m.in. Pawła Domagałę czy Piotra Adamczyka, oraz piosenką Igora Herbuta z zespołu Lemon. Dziś natomiast po przeczytaniu książki ten wyraz będę odnosić do( w moich oczach słabej) lektury. JT LeBeau jest autorem kryminałów odnoszącym spore sukcesy na światowym rynku wydawniczym. Nikt nie wie kim on jest, jak wygląda, co jeszcze bardziej przekłada się na sprzedaż. Pewnego dnia Maria Cooper znajduje w szufladzie swojego męża czek na sporą sumę pieniędzy i zaczyna podejrzewać, że to właśnie Paul jest tym sławnym pisarzem. Problem polega na tym, że ktokolwiek próbował odkryć jego tożsamość ginął. Biorąc w ręce tę lekturę narażasz się na poważne niebezpieczeństwo. Jesteś gotowy ponieść to ryzyko? Wydaje mi się, a nawet jestem pewna tego, że potrafię czytać i mimo moich pierwszych skojarzeń wiedziałam, że nie będę miała do czynienia z komedią kryminalną a raczej z kryminałem podsycanym sensacją. Nawet nie wiecie jaką frajdę sprawił mi opis i perspektywa spędzenia owocnego czasu z tą pozycją. Pewnie będę nudna do bólu, ale po raz kolejny spotkało mnie rozczarowanie. Byłam przekonana, że będę miała do czynienia z zagadką kryminalną stulecia. Towarzyszyło mi przekonanie, że autor uknuł taką intrygę, po rozwiązaniu której nie będę w stanie się podnieść. Po wyjściu z tej historii wyszłam z przekonaniem, że moje zbyt wygórowane oczekiwania zetknęły się z rzeczywistością, co spowodowało, że czuję ogromne rozczarowanie. Zagadka, na której oparta jest fabuła zostaje rozwiązana już połowie. Na szczęście nie przeze mnie, bo przecież nie doczytałabym tej książki do końca, bo już bym nie żyła. Ach… Mam w sobie tak bardzo mieszane uczucia. Autor powieści chciał mnie zrobić w bambuko i intencje miał jak najlepsze, ale tylko i wyłącznie mnie zirytował. Ode mnie 4/10.
7. (41) Psiego najlepszego. Był sobie pies na święta W. Bruce Cameron Wydawnictwo Kobiece
Jeżeli chodzi historię związane z psiakami, nie od dziś wiadomo, że mam do nich słabość. Ponadto czytałam już jedną książkę Camerona, więc bez większych oporów sięgnęłam po tytuł Psiego najlepszego. Czy przygoda z książką dostarczyła mi pozytywnych wrażeń?
Bohater powieści Josh Michaels przypadkowo zostaje tymczasowym właścicielem ciężarnej suczki Lucy. Dzięki opiece nad psiamkamii poznaje Kerri, pracownicę schroniska. Wspólna opieka nad zwierzakami powoduje, że para się do siebie zbliża. Czy to wystarczy by połączyć ze sobą tę dwójkę?
Książkę czytało mi się różnie. Fragmenty związane z psiakami były ok. Jednak wątek miłosny był do bani. Nie dość, że niedopracowany to zbyt sztuczny jak dla mnie. Ode mnie 5/10.
8. (42) Jedyne takie miejsce Klaudia Bianek Wydawnictw We need ya
Wydaje mi się, że wyrosłam już z książek przeznaczonych dla młodzieży. Uwielbiam momenty, w których moje zapewnienia lęgną w gruzach. Dzięki pozycji Jedyne takie miejsce tak się rzeczywiście stało.
Lena mając 16 lat zaszła w ciążę i obecnie jest samotną matką wychowująca syna Marcela. Alan to chłopak z dobrego bogatego domu, mieszkający na co dzień w Warszawie. Po latach wraca w swoje rodzinne strony na wieś, by ukoić swój ból po zdradzie swojej dziewczyny. Czy wspomnienia z dzieciństwa pozwolą tej dwójce na nowo się do siebie zbliżyć?
Cieszę się, że tego typu książki powstają w Polsce. Naprawdę. Jak zerkam czasem do tych zagranicznych opowieści dla nastolatek, odechciewa mi się wielu rzeczy. Na szczęście na naszym rodzimym podwórku można spotkać historie, które napisane są od serca, z ogromną dawką naturalności z wachlarzem bogatych uczuć i przepiękną lokalizacją. Autora postawiła umieścić historię na wsi i to okazało się strzałem w 10. Kto choć raz spędził wakacje na wsi doskonale zrozumie co mam na myśli. Czytając poszczególne fragmenty książki, miałam wrażenie, że wdycham świeżo skoszoną trawę, słyszę odgłosy zwierząt i czuję jak słońce zerka na mnie zza chmur. Zostaje w tym klimacie i zapominam o rzeczach, które nie do końca mi się spodobały. Ode mnie mocne 7/10.
9. (43) Uniesienie Stephen King Wydawnictwo Albatros
Kilka dni temu przed zamknięciem biblioteki wpadła mi w ręce jedna z cieńszych książek Kinga. Jak wiecie, nadal mam problem z mistrzem i pomyślałam, że akurat ta książka przełamie moje odczucia względem Kinga. Niestety nie udało się ☹️.
Scott Carey każdego dnia traci na wadze. To fantastyczna wiadomość dla osoby, która ma problem z nadwagą. Problem polega na tym, że waga pokazuje taką samą liczbę w ubraniach bądź dodatkowym obciążeniem. Jednak każdego kolejnego dnia Scott waży coraz mniej. Skąd tego typu anomalia? Na czym polega to zjawisko?
Pomysł na fabułę rewelka. Ale jak to ze mną bywa uważam, że wykonanie słabe. Nie zrozumiałam metafory ukrywającej się w historii, mimo krótkiej 170 stronicowej fabuły kilka razy nie mogłam obejść się bez ziewnięcia. To jest moje trzecie spotkanie z z Kingiem i znowu wychodzę z niego sporym zawodem. Nie rozumiem fantazji Stefcia i obawiam się, że nigdy tak do końca nie zrozumiem. A bardzo bym chciała zobaczyć w nim to, co widzi większość. Czyżbym miała aż tak zamkniętą głowę na fantazje mistrza? Ode mnie z ciężkim bólem 3/10.
10. (44) Cisza białego miasta Eva Garcia Saenz de Urturi Wydawnictwo Muza
Ciszę białego miasta miałam już w planach od co najmniej roku. Ale im więcej dobrych opinii do mnie spływało, tym ja coraz bardziej oddalałam termin zetknięcia się z tą książką. Teraz żałuję, że tak postąpiłam.
W jednym z hiszpańskich miast a dokładnie w Vitorii dochodzi do podwójnego morderstwa. Są one podobne do zbrodni sprzed dwudziestu lat. Skazany za tamte czyny Tasio Ortiz de Zarate aktualnie przebywa w więzieniu, więc to raczej nie on je popełnił. Do śledztwa zostaje przydzielony profiler Unai Lopez de Ayala oraz podkomisarz Alba. Czy śledczym uda się złapać mordercę niż ten zaatakuje ponownie?
Początek tej historii w ogóle mi nie podszedł. Chyba podświadomie szukałam pretekstu by stwierdzić, że książka nie jest aż tak dobra jak się o niej mówi. Na szczęście gdzieś po 100 stronach moje uprzedzenia puściły i potem już poszło gładko. Jestem oczarowana tym kryminałem, sposobem budowania napięcia, naszkicowania profilu bohaterów i oczywiście lokalizacją. W końcu ktoś udowodnił, że nie tylko Szwecja kryminałem stoi!!! Już nie mogę doczekać się drugiej części i filmu. Teraz rozumiem tych, którzy po przeczytaniu ostatniego tomu żałują, że to koniec. Ode mnie solidne 9/10. Zostawiam sobie mały margines względem kolejnych tomów.
11. (45) Dziecko z Auschwitz Lily Graham Wydawnictwo WAB
Jakiś czas temu postanowiłam na jakiś czas trzymać się z dala od literatury obozowej. Tyle było pozycji nawiązujących do Auschwitz, że w którymś momencie wiedziałam, że trafię na coś słabszego, a tego chciałam się ustrzec. Zmieniłam jednak zdanie dzięki okładce książki pt. Dziecko z Auschwitz. Czy słusznie?
Autorka już na samym początku uprzedziła nas, że jest to powieść inspirowana prawdziwymi wydarzeniami. Wydaje mi się to być dobrym zabezpieczeniem chociażby z uwagi na to, co działo się Tatuażystą z Auschwitz. Tym razem nie pojawi się tutaj opis książki, bo nie wiem jak go zbudować nie zdradzając za wiele. Podzielę się jedynie swoimi wrażeniami. Zdążyłam się już przyzwyczaić do tego, że każda pozycja z nazwą obozu w tytule wytwarza sporo emocji. U jednych większe u innych mniejsze. Jeżeli chodzi o tę konkretną pozycję, to zasługuje ona z pewnością na to, by się nad nią pochylić. Fabuła jest spójna, nie ma tam zbyt wielu pobocznych postaci, które mogły nie wnosić nic znaczącego. Dzięki prowadzeniu narracji miałam wrażenie, że stoję gdzieś niedaleko i przyglądam się wszystkiemu z bliska. To było cenne doświadczenie. Jest jedna rzecz, której mi zabrakło w tej książce. Większego nacisku położonego na emocje. Brak w kilku fragmentach szczegółowych opisów pozwalających nieco bardziej wczuć się w klimat. Niemniej jednak oceniam tą powieść 7/10.
12. (46) Bez maski Tyson Fury Wydawnictwo SQN
Jak wiecie sięgam po autobiografię z dwóch powodów: znajomość postaci bądź ciekawość. Tutaj miał miejsce drugi przypadek. Nie znam gościa z okładki, sport który uprawia totalnie jest mi obcy. Dyscyplinę kojarzę, ale walki w ringu znam jedynie z filmów o Rockym. Ciekawość wzbudził we mnie opis. Dostrzegałem w nim to, że nie będzie to jedynie opowieść gościa, który chwali się swoimi osiągnięciami, ale ma jeszcze coś do przekazana ludziom.
Tyson Fury jest jednym z najlepszych pięściarzy świata. Zasłużył sobie na to ciężką pracą, umiejętnościami, ale również rozgrywaniem pewnych walk przed wejściem na ring dzięki swojemu charakterowi i postawie (dwa metry to jest coś). Sukcesy niosą jednak ze sobą pewien bagaż emocjonalny, który nie zawsze można udźwignąć. Tyson dzieli się z czytelnikami swoją ciemną stroną życia. Przyznaje się do walki z depresją, alkoholem i narkotykami oraz z myślami samobójczymi. To powoduje, że w oczach wielu fanów jego osoby oraz sportu jest zwycięzcą. Ode mnie za te zwierzenia 6/10.
13. (47) Sprzedawca marzeń Richard Paul Evans Wydawnictwo Znak
Wszystko wskazuje na to, że Richard Paul Evans to autor po którego książki w tym roku sięgnę najczęściej. Cóż poradzić mogę na to, że jego historie mnie poruszają i dostaję od nich to czego wymagam od dobrych książek?
Sprzedawcę marzeń chciałam przeczytać od pierwszej chwili po zapoznaniu się z opisem. Niestety najpierw przełożyłam tę książkę nie tam gdzie powinnam, by w rezultacie o niej zapomnieć. Skończyło się to tym, że dopiero teraz ją odnalazłam i zajrzałam do niej. Nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło, bo dzięki temu jeszcze bardziej pokochałam pióro autora. Gorzej niestety jest z historią zaproponowaną przez niego.
Historię poznajemy z perspektywy Charlesa Jamesa, który jako dziecko nie miał łatwego życia. Ojciec znęcał się nad nim bijąc go, każąc mu dzień w dzień grzebać w śmietniku w poszukiwaniu jedzenia. Kiedy dorósł postanowił wynieść się z rodzinnego domu i zacząć być szczęśliwym. W jego mniemaniu chodziło o dobrze płatną pracę, dobry samochód, niezłą chatę i kochającą go kobietę. Niestety kolejność nie jest przypadkowa. Gdy osiągnął to wszystko ostatnie ogniwo jakim była jego żona stała się najmniej ważną osobą w jego życiu. Niestety poniekąd powielił błędy od których chciał jak najdalej uciec. Jak zakończony się jego historia? O tym musicie przekonać się sami.
Jest to pierwszy i mam nadzieję jedyny bohater Evansa którego nie polubiłam. Starałam się go zrozumieć, jednak jego zachowanie było dla mnie nie do przyjęcia. Wierzę, że to co stało się w ostatnim akcie jego opowieści zbuduje go na nowo, co udowodni w drugiej części. Evansowi udało się po raz kolejny udowodnić, że potrafi pisać ciekawe i mądre historie, które mogą być przestrogą dla wielu. Dla mnie osobiście jest. Muszę zmienić coś w sobie, bo zaczynam zapominać o najważniejszych sprawach. Ode mnie 8/10.
14. (48) Mysia wieża Agnieszka Fulińska, Aleksandra Klęczar Wydawnictwo Galeria Książki
Ze mną tak już jest, że raczej bardzo rzadko sięgam po książki których target utrzymuje się między dziećmi a nastolatkami. Skusiłam się jednak na tę konkretną powieść przygodową, bo byłam ciekawa jak autorką uda się połączyć to wszystko z mitologią słowiańską.
Igor i Hania mają po 12 lat. Okazuje się, że oboje spędzą wakacje nad jeziorem Gopło. Zostaną świadkiem takich wydarzeń, które zaskoczą ich samych. Będą miały do czynienia m.in. z gadającymi myszami, duchami królów czy hologramem czarodzieja. Nie ma to jak wakacje z duchami chciałoby się rzec, dopóki nie trzeba szukać ich wśród żywych. Czy małym detektywom uda się doprowadzić do rozwiązania zagadek?
Jestem przeszczęśliwa, że zdecydowałam się na tę lekturę. Dostarczyła mi ona niezapomnianych wrażeń, pozwoliła na chwilę wejść w świat magii. Dzięki niej odpoczęłam, na chwilę zwolniłam i zapragnęłam znowu mieć 12 lat. Cały czas się zastanawiam nad tym, dlaczego (mimo iż mojej wyobraźni niczego nie brakowało) mi nie przytrafiały się takie przygody. Chętnie bym zaprzyjaźniła się z jakimś fajnym czarodziejem, albo wróżką. No może myszy nie do końca by mi odpowiadały, ale chętnie zamieniłabym parę słów z innym zwierzęciem. Na przestrzeni lat zdaje sobie sprawę, że jako dziecko i nastolatka byłam a może i nadal jestem zbyt sztywna i wiele rzeczy na pewnym etapie stopowałam, bo ciężko mi było ich sens do siebie dopuścić. Jeżeli ty, w tym ciężkim okresie chcesz się na chwilę odciąć ta książka jest zdecydowanie dla ciebie. Mówi ci to tegoroczna 28 latka 🙈. A jeżeli ciebie to nie rusza, myślę, że twoje pociechy czytając bądź słuchając tej opowieści będą miały niezłą frajdę. A przy okazji się jeszcze dowiedzą kilku ważnych rzeczy. Hmm czy Popiela rzeczywiście zjadły myszy 🤔😉? Ode mnie 7/10.
15. (49) Forrest Gump Wintson Groom Wydawnictwo Zysk i S-ka
W końcu nastał ten dzień, w którym udało mi się dokopać do klasyka gatunku, który już dawno powinien być przeze mnie przeczytany.
Foresta Gumpa chyba nie trzeba nikomu przedstawiać. Jak sam o sobie mówi: ,,Może i jestem idiota, ale nie jestem głupi". Jak go nie kochać. Jeżeli chodzi o książkę, podobała mi się, ale nie zrobiła niestety na mnie takiego wrażenia jakie zrobił film. Mogę tylko ubolewać nad tym, że najpierw skusiłam się na film, ale obejrzałam go stosunkowo niedawno, więc mogę na swoją obronę dodać, że długo się trzymałam. Patrząc z pewnej perspektywy, film pomógł mi zrozumieć pewne aspekty tej pozycji. Ona wcale nie należy do takich prostych w odbiorze i przyjemnych jakby mogło się wydawać. Poza dawką humoru kryje się w niej jednak coś więcej. A co to jest, każdy musi tego doświadczyć na własnej skórze. W obecnej sytuacji jedyny wniosek jaki nasuwa mi się po obcowaniu z tą lekturą jest taki, że chętnie przygarnęłabym Forresta do kręgu swoich znajomych. Jestem tą postacią zauroczona. Ode mnie mocne 8/10.
16. (50) Wodecki. Tak mi wyszło Wacław Krupiński, Kamil Bałuk Wydawnictwo Agora
Bardzo długo zajęło mi podjęcie decyzji dotyczącej przeczytania książki związanej ze Zbigniewem Wodeckim. Nie chciałam tego robić zaraz po jego śmierci, bo to wszystko było zbyt świeże. Potem najzwyczajniej w świecie zapomniałam o jej istnieniu. Dzięki przerwie sprowokowanej przez aktualną sytuację, przypomniałam sobie o niej, dzięki czemu mogę podzielić się swoją opinią na jej temat.
,, Tak mi wyszło" to pozycja podzielona na dwie części. Pierwsza z nich to reporterska opowieść Kamila Bałuka. Druga natomiast to wywiad rzeka jaki przeprowadził z Panem Zbigniewem Wacław Krupiński. Chyba pierwszy raz spotkałam się z taką propozycją. Zazwyczaj jest tak, że to osoba żyjąca pisze o sobie, lub komuś to zleca. To samo tyczy się osoby już nie żyjącej. Życiorysem tej osoby zajmuję się przeważnie ktoś blisko związany z nim. Tak naprawdę trudno znaleźć złoty środek. Bo za życia trudno jest podsumować swoje dokonania, a po śmierci nie ma się już wpływu na to, co ktoś o tobie napisze. W tej publikacji znaleziono złoty środek. Połączono biografię z autobiografią.
Nie zamierzam się brać za ocenianie tej pozycji, bo nie lubię tego robić przy okazji takich publikacji. Jedyne co mogę i zrobię to polecę ją wam.
17. (51) Klauzula zdumienia Agata Passent Wydawnictwo Wielka Litera
Na starcie ujawnię, że dość chętnie sięgam po felietony, ale lubię sobie je dawkować. Fajnie jest się z nimi zaznajomić przy okazji przeczytania jakiejś gazety. Mając jednak zbiór tekstów jednego autora w pigułce wiem, że czeka mnie wielkie wyzwanie. Zwłaszcza kiedy nie znam stylistyki zaprezentowanej przez felietonistę.
Po przeczytaniu tej pozycji wiem jedno (nie mam zamiaru nikogo tutaj obrażać) wolę czytać notatki pani Agaty niż jej słuchać. Mam wrażenie, że dużo więcej ma do przekazania pisząc niż mówiąc. Nie znam jej na tyle, więc to może być mylne wrażenie, ale takie mnie nie opuszcza od chwili przeczytania ostatniego zdania w tej książce. Mam jednak spory problem z tym, co znalazłam w środku. Było kilka godnych uwagi felietonów. Przed wszystkim podobały mi się ich tytułu i wprowadzenia do nich. Jestem fanką sposobu podejścia do niektórych tematów, np. poprzez cierpki żart, ironię czy świadome i racjonalne myślenie. To, co mi przeszkadzało to przeskakiwanie z tematu do tematu, brak jakiegoś sensownego pogrupowania. Nie lubię takiego miszmaszu. Jeden tekst dotyczy polityki, kolejny kościoła, następny jeszcze czegoś innego. I ta karuzela nieustannie się kręci. Momentami miałam wrażenie, że coś podobnego czytałam, a jestem pewna, że tak nie było. Może się niepotrzebnie czepiam bo takie tematyczne podejście mogłoby niektórych znudzić, ale jak wiecie ja sobie cenię porządek. Ode mnie za całość 6/10.
Wzięłam sobie ostatnio na warsztat książkę znanego już duetu pisarskiego z książki pt. Nieznajomi Poznanski - Strobel. Nadrobię ich pierwszą książkę niebawem mam nadzieję, ale zdecydowałam się najpierw na Darknet, ponieważ opis mnie bardzo mocno zaintrygował. A wobec takiego poczucia jestem bezbronna. W internecie osoba posługującą się nickiem Trajan prowadzi głosowanie. Publiczność może zdecydować kogoś wśród 4 nominowanych osób spotka śmierć. Na miejsce pierwszego morderstwa udaje się komisarz Daniel Buchholz. Oprócz zwłok na miejscu przestępstwa pojawi się jego nowa partnerka Nina Salomon. Czy dwójce policjantów, którzy od początku skaczą sobie do gardła uda się powstrzymać internetowego szaleńca? Kupiłam tę historię za dwie rzeczy. Pierwsza z nich to pomysł na fabułę opierający się na internetowych zagrywkach. Jestem człowiekiem starej daty i dla mnie internet (mimo iż mam Facebooka więc żyje) nadal pozostaje czarną magią. Można mnie, nawet mocno kantując porwać w ten świat, a ja nie będę miała za wiele do powiedzenia pod względem merytorycznym. Druga rzecz pozytywna to para policjantów. Uwielbiam duety mieszane, zwłaszcza kiedy między nimi iskrzy. Czasem można przesadzić i wątek pary może nad odciągnąć od śledztwa, ale tym razem to na szczęście nie miało miejsca. Ubolewam nad jednym jeżeli chodzi o tę książkę. Brakowało mi mocniejszych akcentów. Takiego wiecie, mocnego kopa. Gdyby w głosowaniu wygrała np. dziewczynka (bez obawy to nie spojler) myślę że to widowisko jeszcze lepiej oglądałoby się w mojej głowie. Tak już mam, że wolę kiedy autor bądź autorzy książkowo mnie sponiewierają. Zwłaszcza w kryminałach bądź thrillerach. A tu mi tego zabrakło. Niemniej jednak 7/10 się należy.
6. (40) Wkręceni Steve Cavanagh Wydawnictwo Albatros
Przed przeczytaniem książki Steve’a słowo wkręceni kojarzyło mi się z przezabawną polską komedią w której zobaczyć można m.in. Pawła Domagałę czy Piotra Adamczyka, oraz piosenką Igora Herbuta z zespołu Lemon. Dziś natomiast po przeczytaniu książki ten wyraz będę odnosić do( w moich oczach słabej) lektury. JT LeBeau jest autorem kryminałów odnoszącym spore sukcesy na światowym rynku wydawniczym. Nikt nie wie kim on jest, jak wygląda, co jeszcze bardziej przekłada się na sprzedaż. Pewnego dnia Maria Cooper znajduje w szufladzie swojego męża czek na sporą sumę pieniędzy i zaczyna podejrzewać, że to właśnie Paul jest tym sławnym pisarzem. Problem polega na tym, że ktokolwiek próbował odkryć jego tożsamość ginął. Biorąc w ręce tę lekturę narażasz się na poważne niebezpieczeństwo. Jesteś gotowy ponieść to ryzyko? Wydaje mi się, a nawet jestem pewna tego, że potrafię czytać i mimo moich pierwszych skojarzeń wiedziałam, że nie będę miała do czynienia z komedią kryminalną a raczej z kryminałem podsycanym sensacją. Nawet nie wiecie jaką frajdę sprawił mi opis i perspektywa spędzenia owocnego czasu z tą pozycją. Pewnie będę nudna do bólu, ale po raz kolejny spotkało mnie rozczarowanie. Byłam przekonana, że będę miała do czynienia z zagadką kryminalną stulecia. Towarzyszyło mi przekonanie, że autor uknuł taką intrygę, po rozwiązaniu której nie będę w stanie się podnieść. Po wyjściu z tej historii wyszłam z przekonaniem, że moje zbyt wygórowane oczekiwania zetknęły się z rzeczywistością, co spowodowało, że czuję ogromne rozczarowanie. Zagadka, na której oparta jest fabuła zostaje rozwiązana już połowie. Na szczęście nie przeze mnie, bo przecież nie doczytałabym tej książki do końca, bo już bym nie żyła. Ach… Mam w sobie tak bardzo mieszane uczucia. Autor powieści chciał mnie zrobić w bambuko i intencje miał jak najlepsze, ale tylko i wyłącznie mnie zirytował. Ode mnie 4/10.
7. (41) Psiego najlepszego. Był sobie pies na święta W. Bruce Cameron Wydawnictwo Kobiece
Jeżeli chodzi historię związane z psiakami, nie od dziś wiadomo, że mam do nich słabość. Ponadto czytałam już jedną książkę Camerona, więc bez większych oporów sięgnęłam po tytuł Psiego najlepszego. Czy przygoda z książką dostarczyła mi pozytywnych wrażeń?
Bohater powieści Josh Michaels przypadkowo zostaje tymczasowym właścicielem ciężarnej suczki Lucy. Dzięki opiece nad psiamkamii poznaje Kerri, pracownicę schroniska. Wspólna opieka nad zwierzakami powoduje, że para się do siebie zbliża. Czy to wystarczy by połączyć ze sobą tę dwójkę?
Książkę czytało mi się różnie. Fragmenty związane z psiakami były ok. Jednak wątek miłosny był do bani. Nie dość, że niedopracowany to zbyt sztuczny jak dla mnie. Ode mnie 5/10.
8. (42) Jedyne takie miejsce Klaudia Bianek Wydawnictw We need ya
Wydaje mi się, że wyrosłam już z książek przeznaczonych dla młodzieży. Uwielbiam momenty, w których moje zapewnienia lęgną w gruzach. Dzięki pozycji Jedyne takie miejsce tak się rzeczywiście stało.
Lena mając 16 lat zaszła w ciążę i obecnie jest samotną matką wychowująca syna Marcela. Alan to chłopak z dobrego bogatego domu, mieszkający na co dzień w Warszawie. Po latach wraca w swoje rodzinne strony na wieś, by ukoić swój ból po zdradzie swojej dziewczyny. Czy wspomnienia z dzieciństwa pozwolą tej dwójce na nowo się do siebie zbliżyć?
Cieszę się, że tego typu książki powstają w Polsce. Naprawdę. Jak zerkam czasem do tych zagranicznych opowieści dla nastolatek, odechciewa mi się wielu rzeczy. Na szczęście na naszym rodzimym podwórku można spotkać historie, które napisane są od serca, z ogromną dawką naturalności z wachlarzem bogatych uczuć i przepiękną lokalizacją. Autora postawiła umieścić historię na wsi i to okazało się strzałem w 10. Kto choć raz spędził wakacje na wsi doskonale zrozumie co mam na myśli. Czytając poszczególne fragmenty książki, miałam wrażenie, że wdycham świeżo skoszoną trawę, słyszę odgłosy zwierząt i czuję jak słońce zerka na mnie zza chmur. Zostaje w tym klimacie i zapominam o rzeczach, które nie do końca mi się spodobały. Ode mnie mocne 7/10.
9. (43) Uniesienie Stephen King Wydawnictwo Albatros
Kilka dni temu przed zamknięciem biblioteki wpadła mi w ręce jedna z cieńszych książek Kinga. Jak wiecie, nadal mam problem z mistrzem i pomyślałam, że akurat ta książka przełamie moje odczucia względem Kinga. Niestety nie udało się ☹️.
Scott Carey każdego dnia traci na wadze. To fantastyczna wiadomość dla osoby, która ma problem z nadwagą. Problem polega na tym, że waga pokazuje taką samą liczbę w ubraniach bądź dodatkowym obciążeniem. Jednak każdego kolejnego dnia Scott waży coraz mniej. Skąd tego typu anomalia? Na czym polega to zjawisko?
Pomysł na fabułę rewelka. Ale jak to ze mną bywa uważam, że wykonanie słabe. Nie zrozumiałam metafory ukrywającej się w historii, mimo krótkiej 170 stronicowej fabuły kilka razy nie mogłam obejść się bez ziewnięcia. To jest moje trzecie spotkanie z z Kingiem i znowu wychodzę z niego sporym zawodem. Nie rozumiem fantazji Stefcia i obawiam się, że nigdy tak do końca nie zrozumiem. A bardzo bym chciała zobaczyć w nim to, co widzi większość. Czyżbym miała aż tak zamkniętą głowę na fantazje mistrza? Ode mnie z ciężkim bólem 3/10.
10. (44) Cisza białego miasta Eva Garcia Saenz de Urturi Wydawnictwo Muza
Ciszę białego miasta miałam już w planach od co najmniej roku. Ale im więcej dobrych opinii do mnie spływało, tym ja coraz bardziej oddalałam termin zetknięcia się z tą książką. Teraz żałuję, że tak postąpiłam.
W jednym z hiszpańskich miast a dokładnie w Vitorii dochodzi do podwójnego morderstwa. Są one podobne do zbrodni sprzed dwudziestu lat. Skazany za tamte czyny Tasio Ortiz de Zarate aktualnie przebywa w więzieniu, więc to raczej nie on je popełnił. Do śledztwa zostaje przydzielony profiler Unai Lopez de Ayala oraz podkomisarz Alba. Czy śledczym uda się złapać mordercę niż ten zaatakuje ponownie?
Początek tej historii w ogóle mi nie podszedł. Chyba podświadomie szukałam pretekstu by stwierdzić, że książka nie jest aż tak dobra jak się o niej mówi. Na szczęście gdzieś po 100 stronach moje uprzedzenia puściły i potem już poszło gładko. Jestem oczarowana tym kryminałem, sposobem budowania napięcia, naszkicowania profilu bohaterów i oczywiście lokalizacją. W końcu ktoś udowodnił, że nie tylko Szwecja kryminałem stoi!!! Już nie mogę doczekać się drugiej części i filmu. Teraz rozumiem tych, którzy po przeczytaniu ostatniego tomu żałują, że to koniec. Ode mnie solidne 9/10. Zostawiam sobie mały margines względem kolejnych tomów.
11. (45) Dziecko z Auschwitz Lily Graham Wydawnictwo WAB
Jakiś czas temu postanowiłam na jakiś czas trzymać się z dala od literatury obozowej. Tyle było pozycji nawiązujących do Auschwitz, że w którymś momencie wiedziałam, że trafię na coś słabszego, a tego chciałam się ustrzec. Zmieniłam jednak zdanie dzięki okładce książki pt. Dziecko z Auschwitz. Czy słusznie?
Autorka już na samym początku uprzedziła nas, że jest to powieść inspirowana prawdziwymi wydarzeniami. Wydaje mi się to być dobrym zabezpieczeniem chociażby z uwagi na to, co działo się Tatuażystą z Auschwitz. Tym razem nie pojawi się tutaj opis książki, bo nie wiem jak go zbudować nie zdradzając za wiele. Podzielę się jedynie swoimi wrażeniami. Zdążyłam się już przyzwyczaić do tego, że każda pozycja z nazwą obozu w tytule wytwarza sporo emocji. U jednych większe u innych mniejsze. Jeżeli chodzi o tę konkretną pozycję, to zasługuje ona z pewnością na to, by się nad nią pochylić. Fabuła jest spójna, nie ma tam zbyt wielu pobocznych postaci, które mogły nie wnosić nic znaczącego. Dzięki prowadzeniu narracji miałam wrażenie, że stoję gdzieś niedaleko i przyglądam się wszystkiemu z bliska. To było cenne doświadczenie. Jest jedna rzecz, której mi zabrakło w tej książce. Większego nacisku położonego na emocje. Brak w kilku fragmentach szczegółowych opisów pozwalających nieco bardziej wczuć się w klimat. Niemniej jednak oceniam tą powieść 7/10.
12. (46) Bez maski Tyson Fury Wydawnictwo SQN
Jak wiecie sięgam po autobiografię z dwóch powodów: znajomość postaci bądź ciekawość. Tutaj miał miejsce drugi przypadek. Nie znam gościa z okładki, sport który uprawia totalnie jest mi obcy. Dyscyplinę kojarzę, ale walki w ringu znam jedynie z filmów o Rockym. Ciekawość wzbudził we mnie opis. Dostrzegałem w nim to, że nie będzie to jedynie opowieść gościa, który chwali się swoimi osiągnięciami, ale ma jeszcze coś do przekazana ludziom.
Tyson Fury jest jednym z najlepszych pięściarzy świata. Zasłużył sobie na to ciężką pracą, umiejętnościami, ale również rozgrywaniem pewnych walk przed wejściem na ring dzięki swojemu charakterowi i postawie (dwa metry to jest coś). Sukcesy niosą jednak ze sobą pewien bagaż emocjonalny, który nie zawsze można udźwignąć. Tyson dzieli się z czytelnikami swoją ciemną stroną życia. Przyznaje się do walki z depresją, alkoholem i narkotykami oraz z myślami samobójczymi. To powoduje, że w oczach wielu fanów jego osoby oraz sportu jest zwycięzcą. Ode mnie za te zwierzenia 6/10.
13. (47) Sprzedawca marzeń Richard Paul Evans Wydawnictwo Znak
Wszystko wskazuje na to, że Richard Paul Evans to autor po którego książki w tym roku sięgnę najczęściej. Cóż poradzić mogę na to, że jego historie mnie poruszają i dostaję od nich to czego wymagam od dobrych książek?
Sprzedawcę marzeń chciałam przeczytać od pierwszej chwili po zapoznaniu się z opisem. Niestety najpierw przełożyłam tę książkę nie tam gdzie powinnam, by w rezultacie o niej zapomnieć. Skończyło się to tym, że dopiero teraz ją odnalazłam i zajrzałam do niej. Nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło, bo dzięki temu jeszcze bardziej pokochałam pióro autora. Gorzej niestety jest z historią zaproponowaną przez niego.
Historię poznajemy z perspektywy Charlesa Jamesa, który jako dziecko nie miał łatwego życia. Ojciec znęcał się nad nim bijąc go, każąc mu dzień w dzień grzebać w śmietniku w poszukiwaniu jedzenia. Kiedy dorósł postanowił wynieść się z rodzinnego domu i zacząć być szczęśliwym. W jego mniemaniu chodziło o dobrze płatną pracę, dobry samochód, niezłą chatę i kochającą go kobietę. Niestety kolejność nie jest przypadkowa. Gdy osiągnął to wszystko ostatnie ogniwo jakim była jego żona stała się najmniej ważną osobą w jego życiu. Niestety poniekąd powielił błędy od których chciał jak najdalej uciec. Jak zakończony się jego historia? O tym musicie przekonać się sami.
Jest to pierwszy i mam nadzieję jedyny bohater Evansa którego nie polubiłam. Starałam się go zrozumieć, jednak jego zachowanie było dla mnie nie do przyjęcia. Wierzę, że to co stało się w ostatnim akcie jego opowieści zbuduje go na nowo, co udowodni w drugiej części. Evansowi udało się po raz kolejny udowodnić, że potrafi pisać ciekawe i mądre historie, które mogą być przestrogą dla wielu. Dla mnie osobiście jest. Muszę zmienić coś w sobie, bo zaczynam zapominać o najważniejszych sprawach. Ode mnie 8/10.
14. (48) Mysia wieża Agnieszka Fulińska, Aleksandra Klęczar Wydawnictwo Galeria Książki
Ze mną tak już jest, że raczej bardzo rzadko sięgam po książki których target utrzymuje się między dziećmi a nastolatkami. Skusiłam się jednak na tę konkretną powieść przygodową, bo byłam ciekawa jak autorką uda się połączyć to wszystko z mitologią słowiańską.
Igor i Hania mają po 12 lat. Okazuje się, że oboje spędzą wakacje nad jeziorem Gopło. Zostaną świadkiem takich wydarzeń, które zaskoczą ich samych. Będą miały do czynienia m.in. z gadającymi myszami, duchami królów czy hologramem czarodzieja. Nie ma to jak wakacje z duchami chciałoby się rzec, dopóki nie trzeba szukać ich wśród żywych. Czy małym detektywom uda się doprowadzić do rozwiązania zagadek?
Jestem przeszczęśliwa, że zdecydowałam się na tę lekturę. Dostarczyła mi ona niezapomnianych wrażeń, pozwoliła na chwilę wejść w świat magii. Dzięki niej odpoczęłam, na chwilę zwolniłam i zapragnęłam znowu mieć 12 lat. Cały czas się zastanawiam nad tym, dlaczego (mimo iż mojej wyobraźni niczego nie brakowało) mi nie przytrafiały się takie przygody. Chętnie bym zaprzyjaźniła się z jakimś fajnym czarodziejem, albo wróżką. No może myszy nie do końca by mi odpowiadały, ale chętnie zamieniłabym parę słów z innym zwierzęciem. Na przestrzeni lat zdaje sobie sprawę, że jako dziecko i nastolatka byłam a może i nadal jestem zbyt sztywna i wiele rzeczy na pewnym etapie stopowałam, bo ciężko mi było ich sens do siebie dopuścić. Jeżeli ty, w tym ciężkim okresie chcesz się na chwilę odciąć ta książka jest zdecydowanie dla ciebie. Mówi ci to tegoroczna 28 latka 🙈. A jeżeli ciebie to nie rusza, myślę, że twoje pociechy czytając bądź słuchając tej opowieści będą miały niezłą frajdę. A przy okazji się jeszcze dowiedzą kilku ważnych rzeczy. Hmm czy Popiela rzeczywiście zjadły myszy 🤔😉? Ode mnie 7/10.
15. (49) Forrest Gump Wintson Groom Wydawnictwo Zysk i S-ka
W końcu nastał ten dzień, w którym udało mi się dokopać do klasyka gatunku, który już dawno powinien być przeze mnie przeczytany.
Foresta Gumpa chyba nie trzeba nikomu przedstawiać. Jak sam o sobie mówi: ,,Może i jestem idiota, ale nie jestem głupi". Jak go nie kochać. Jeżeli chodzi o książkę, podobała mi się, ale nie zrobiła niestety na mnie takiego wrażenia jakie zrobił film. Mogę tylko ubolewać nad tym, że najpierw skusiłam się na film, ale obejrzałam go stosunkowo niedawno, więc mogę na swoją obronę dodać, że długo się trzymałam. Patrząc z pewnej perspektywy, film pomógł mi zrozumieć pewne aspekty tej pozycji. Ona wcale nie należy do takich prostych w odbiorze i przyjemnych jakby mogło się wydawać. Poza dawką humoru kryje się w niej jednak coś więcej. A co to jest, każdy musi tego doświadczyć na własnej skórze. W obecnej sytuacji jedyny wniosek jaki nasuwa mi się po obcowaniu z tą lekturą jest taki, że chętnie przygarnęłabym Forresta do kręgu swoich znajomych. Jestem tą postacią zauroczona. Ode mnie mocne 8/10.
16. (50) Wodecki. Tak mi wyszło Wacław Krupiński, Kamil Bałuk Wydawnictwo Agora
Bardzo długo zajęło mi podjęcie decyzji dotyczącej przeczytania książki związanej ze Zbigniewem Wodeckim. Nie chciałam tego robić zaraz po jego śmierci, bo to wszystko było zbyt świeże. Potem najzwyczajniej w świecie zapomniałam o jej istnieniu. Dzięki przerwie sprowokowanej przez aktualną sytuację, przypomniałam sobie o niej, dzięki czemu mogę podzielić się swoją opinią na jej temat.
,, Tak mi wyszło" to pozycja podzielona na dwie części. Pierwsza z nich to reporterska opowieść Kamila Bałuka. Druga natomiast to wywiad rzeka jaki przeprowadził z Panem Zbigniewem Wacław Krupiński. Chyba pierwszy raz spotkałam się z taką propozycją. Zazwyczaj jest tak, że to osoba żyjąca pisze o sobie, lub komuś to zleca. To samo tyczy się osoby już nie żyjącej. Życiorysem tej osoby zajmuję się przeważnie ktoś blisko związany z nim. Tak naprawdę trudno znaleźć złoty środek. Bo za życia trudno jest podsumować swoje dokonania, a po śmierci nie ma się już wpływu na to, co ktoś o tobie napisze. W tej publikacji znaleziono złoty środek. Połączono biografię z autobiografią.
Nie zamierzam się brać za ocenianie tej pozycji, bo nie lubię tego robić przy okazji takich publikacji. Jedyne co mogę i zrobię to polecę ją wam.
17. (51) Klauzula zdumienia Agata Passent Wydawnictwo Wielka Litera
Na starcie ujawnię, że dość chętnie sięgam po felietony, ale lubię sobie je dawkować. Fajnie jest się z nimi zaznajomić przy okazji przeczytania jakiejś gazety. Mając jednak zbiór tekstów jednego autora w pigułce wiem, że czeka mnie wielkie wyzwanie. Zwłaszcza kiedy nie znam stylistyki zaprezentowanej przez felietonistę.
Po przeczytaniu tej pozycji wiem jedno (nie mam zamiaru nikogo tutaj obrażać) wolę czytać notatki pani Agaty niż jej słuchać. Mam wrażenie, że dużo więcej ma do przekazania pisząc niż mówiąc. Nie znam jej na tyle, więc to może być mylne wrażenie, ale takie mnie nie opuszcza od chwili przeczytania ostatniego zdania w tej książce. Mam jednak spory problem z tym, co znalazłam w środku. Było kilka godnych uwagi felietonów. Przed wszystkim podobały mi się ich tytułu i wprowadzenia do nich. Jestem fanką sposobu podejścia do niektórych tematów, np. poprzez cierpki żart, ironię czy świadome i racjonalne myślenie. To, co mi przeszkadzało to przeskakiwanie z tematu do tematu, brak jakiegoś sensownego pogrupowania. Nie lubię takiego miszmaszu. Jeden tekst dotyczy polityki, kolejny kościoła, następny jeszcze czegoś innego. I ta karuzela nieustannie się kręci. Momentami miałam wrażenie, że coś podobnego czytałam, a jestem pewna, że tak nie było. Może się niepotrzebnie czepiam bo takie tematyczne podejście mogłoby niektórych znudzić, ale jak wiecie ja sobie cenię porządek. Ode mnie za całość 6/10.
Komentarze
Prześlij komentarz